ROK SZKOLNY 2018/2019
Nareszcie we Florencji!!! Kontrola na lotnisku w Rębiechowie odbyła się bez kłopotów. Wszystkie bagaże miały odpowiednią wagę, nikt się nie spóźnił i bez przeszkód wsiedliśmy do małego samolociku. Lądowanie w Monachium i przesiadka to było wyzwanie, ale udało się. We Florencji wszyscy odzyskaliśmy bagaże i autobusem pojechaliśmy do miasta. Florencja jeszcze nie spała, czekała na nas z otwartymi ramionami. Regina zaprowadziła nas do mieszkań zjedliśmy przygotowane dla nas kanapki i trójka hardcorowcow poszła jeszcze na nocny uroczy spacer, a potem spać, spać, spać.
Następnego dnia z dworca w Pizie poszliśmy na uniwersytet przez Katedrę, Krzywą Wieżę, Baptysterium i Campo Santo delektując się atmosferą miejsca... na Wydziale Chemii czekała Pani dr Żaneta Łucejko i po lunchu w barze studenckim rozpoczęliśmy zajęcia. Wyruszyliśmy na wieczorny spacer po Florencji. Lekuchny jazzik na Ponte Vecchio (Most Złotników), saksofonista pod Uffizzi.... poczuliśmy atmosferę Firenze.....
Następnego dnia po śniadaniu przyszła pora na upragniony shopping. Odwiedziliśmy lokalne targowisko i Conad = Biedronka, a potem pojechaliśmy do Lukki gdzie mieliśmy zajęcia z rozpoznawania przyczyn zniszczeń drewna i pergaminu. W Archiwum Katedralnym obejrzeliśmy stare pergaminy i księgi. Najstarsze pochodziły z VI wieku. Były też karty z dzieła Dantego "Boska Komedia" - część II "Czyściec". W jednej z ksiąg kopista przez nieuwagę pozostawił pióro, którym przepisywał księgę - taki niepozorny przedmiot, a jaki potrzebny.... bardzo ciekawie Panie opowiadały o książkach, oprawach drewnianych, kłopotach z kołatkami, myszami i innymi szkodnikami. Wystarczyło nam jeszcze czasu na krótki spacer pod katedrę i wróciliśmy do Florencji na pyszną kolację. Czas upłynął nam bardzo aktywnie na ćwiczeniach: włoski, laboratorium, wykłady.... Nawet próbowaliśmy śpiewać w tubylczym narzeczu - z różnym szczęściem..... dziś udało nam się wygospodarować chwilę wolnego czasu, na krótki samodzielny spacer po wieczornej Florencji. Jako, że jest cieplutko - taki mniej więcej polski maj - na ulicach jest mnóstwo ludzi, przyjemnie jest się wtopić w międzynarodowy tłum. W dworcowym tunelu stało bezpańskie pianino. I kto zgadnie, co się stało? Oczywiście Tomek zagrał, szkoda, że nie mieliśmy dyżurnego kapelusza.... byłoby co zbierać.... Po drodze z dworca weszliśmy do najstarszej we Florencji apteki, dawnej dominikańskiej.
Italia to kraj słońca, radości, miłości.... z okazji Dnia Kobiet wszystkie Włoszki paradowały z bukietami żółtych kwiatów mimozy, a ja cofnęłam się w czasie o jakieś czterdzieści lat i wzięłam udział w demonstracji kobiet walczących między innymi o to, aby 8 marca trwał cały rok. Wszyscy spotkaliśmy się jak zwykle na kolacji. Stały punkt gry to oczywiście sałata, dalej zupa z omułków, filet bacalau w pomidorowym sosie z polentą, a na deser pudding. Nie przypadł taki zestaw dań do gustu większości z nas. No cóż, raz byk raz torreador.
W sobotę rano wstaliśmy wcześnie, żeby przygotować się do wyprawy do Wenecji. W wyśmienitych humorach pochłonęliśmy rogaliki i kawę i pojechaliśmy do ślicznego miasta po drugiej stronie włoskiego buta. Pogoda nam dopisała, słoneczny dzień sprzyjał wędrówkom. Z dworca S. Lucia popłynęliśmy tramwajem wodnym do bazyliki św. Marka. Po drodze Wenecja odsłaniała nam swoje uroki: kręte kanały, jak w innych miastach uliczki zapraszały, żeby wpłynąć do nich staroświecką gondolą. Na Canale Grande ruch wielki tramwajów wodnych, taksówek, prywatnych łodzi, gondol.... trzeba uważać tak samo jak na lądzie. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Mostu Westchnień. Jego nazwa związana jest ze skazańcami, którzy po wyroku przechodzili przez tędy z sądu do więzienia. Przechodząc na drugą stronę kanału wzdychali na wspomnienie swoich narzeczonych. Prosto z mostu poszliśmy ustawić się w ogonku do bazyliki św. Marka. Ogonek choć poważny szybko przesunął się do wejścia i wkrótce znaleźliśmy się w przecudnej urody wnętrzu ....otoczył nas świat bizantyńskich mozaik, surowe twarze apostołów, greckie napisy.... szliśmy powoli chłonąc klimatyczną atmosferę wnętrza. Trafiliśmy do skarbca bazyliki i tuż przed i za prezbiterium. Ołtarz znajduje się bezpośrednio nad kamiennym skromnym sarkofagiem Marka Ewangelisty. Natomiast z tyłu prezbiterium podziwialiśmy niezwykły złocisty ikonostas bogaty w obrazy, wśród których centralną postacią jest Chrystus Pantokrator. Na koniec poszliśmy jeszcze do muzeum znajdującego się tuż pod kopułami. Widok z otwartej loggi na wysokości koni kwadrygi - niezapomniany.... obejrzeliśmy z bliska mozaiki, freski, makiety pokazujące w jaki sposób rozbudowywano bazylikę. Dzięki temu, że Pani "No foto" miała do pilnowania sporo sal, udało nam się jednak zrobić trochę zdjęć. Na do widzenia poklepaliśmy konia z kwadrygi po kopytku i poszliśmy poszukać obiadku. Zanurzyliśmy się w wąskie uliczki, zapraszani do wielu trattorii, w końcu wybraliśmy jedną... makaron i pizza to było to czego nasze brzuszki potrzebowały najbardziej... potem samodzielnie zdobywaliśmy Wenecję. Był czas na fotografie i zakupy- zaszaleliśmy... wspólnie poszliśmy do mostu Rialto.... i trzeba było wracać na dworzec. W tramwaju wodnym wzbudziliśmy pewnego rodzaju konsternację zużywając grupowo tabakę. Przerażeni turyści z Rosji że zgrozą patrzyli jak publicznie wciągamy brązowy proszek... Na szczęście udało nam się wytłumaczyć, że to nie narkotyk....
Czas najwyższy wspomnieć niedzielną wyprawę do Rzymu. Wstaliśmy o świcie i z aparatami fotograficznymi, telefonami i śniadankiem w ręku pomaszerowaliśmy na dworzec. Niecałe dwie godziny w pociągu pozwoliły uzupełnić brak snu i w miarę wypoczęci wysiedliśmy na Roma Termini. Metrem ( wsiedliśmy dopiero do drugiego pociągu- ludzi było mnóstwo) pojechaliśmy na Ottaviano. Po kontroli bezpieczeństwa znaleźliśmy się na Placu św. Piotra.... pięknie było.... weszliśmy do Bazyliki i słów zabrakło... ogromne wnętrze wypełnione dziełami sztuki. Najpierw przywitała nas Pieta Michała Anioła. Wyróżniała się delikatnością kształtów i skromnością bieli marmuru..... z góry z sąsiedniego filara spogląda na nią królowa Krystyna, która porzuciła tron Szwecji i zamieszkała w Rzymie. Dalej znajduje się grób Jana Pawła II, jeszcze dalej szklana trumna Jana XXIII, a w następnej kolejności siedzi posąg św. Piotra z wytartymi prawie całkowicie palcami stóp- wszyscy go dotykają na szczęście. Jesteśmy już na wysokości ołtarza głównego z konfesją św. Piotra nad grobem apostoła. W tle przyciąga wzrok owalny witraż wykonany z alabastru, a przedstawiający Ducha św. W środkowej nawie znajdują się tabliczki z nazwami najdłuższych kościołów świata, umieszczone proporcjonalnie do długości. Druga od początku jest Bazylika Mariacka z Gdańska. O bazylice można w nieskończoność i w bazylice też można długo, ale aż tyle czasu nie mieliśmy.... pomachaliśmy Papieżowi Franciszkowi - odmachał i życzył dobrej niedzieli. Poszliśmy do Zamku Św. Anioła (Mauzoleum Hadriana) i przez Most Aniołów wyszliśmy z Zatybrza. W okolicach Piazza Navona z przyjemnością zjedliśmy obiad. Lekko wypoczęci poszliśmy na Piazza Navona właśnie. Trzy fontanny, kościół Św. Agnieszki, Muzeum Gladiatorów... spotkaliśmy nawet Charliego Chaplina.... muzyka.... zanurzyliśmy się w kręte uliczki i nagle wyrósł przed nami Panteon.... I znowu było głośne "łał"! To był jeden z najważniejszych okrzyków naszej rzymskiej przygody.... mistrzostwo starożytnych majstrów na wszystkich zrobiło wrażenie. Dalej "plan gry" poprowadził nas do fontanny de Trevi. Sprytnie przemknęliśmy przez tłum turystów do krawędzi zbiornika, by wrzucić do wody pieniążek. Chwila dla fotoreporterów, krótki odpoczynek i ruszyliśmy w stronę Ołtarza Ojczyzny. Po drodze usłyszeliśmy dźwięki muzyki wojskowej więc długo się nie namyślając ruszyliśmy pod pałac prezydenta Włoch na Eskwilinie. Trafiliśmy na nie wiadomo jaką uroczystość, ale była orkiestra, żołnierze w żółtych pelerynkach, żołnierze w czerwonych pelerynkach.... Ci ostatni elegancko defilowali tuż przed nami. Kiedy oddziały wmaszerowały do koszar, z żalu poszliśmy pod kolumnę Trajana wzniesioną dla uczczenia jego zwycięstwa nad Dakami. Niektórym z nas udzielił się marszowy krok w drodze do Ołtarza Ojczyzny w końcu. Z góry spojrzeliśmy na Plac Wenecki i poszliśmy na spotkanie Roma Antica. Pierwszy w kolejności był Capitol. Przywitaliśmy Castora i Polluksa, strzegących wejścia na wzgórze, pokłoniliśmy się Markowi Aureliuszowi- filozofowi na rzymskim tronie i podziękowaliśmy wilczycy za opiekę nad Remusem i Romulusem. Schodząc schodami obok więzienia mamertyńskiego zatrzymywaliśmy się na kolejnych tarasach widokowych, by podziwiać Forum Romanum, a dalej Fora Cesarskie. Przed nami roztaczało swe uroki Colloseo, majestatycznie rysujące się na tle nieba. Skręciliśmy na chwilę do najstarszego kościoła w Rzymie- Kosmy i Damiana z mozaikami z XI wieku i już można było podejść do symbolu Rzymu- łał!!! Robiło się późno, więc metrem pojechaliśmy do Termini. Na stacji przesiedlismy się na inną linię i pojechaliśmy..... no dokąd? Do Hiszpańskich Schodów... łał!! Ale od tego momentu zaczęło obowiązywać jeszcze inne hasło: "chodźcie, to najwyżej sto metrów "..... W poszukiwaniu najpiękniejszej panoramy rozświetlonego Rzymu, już chyba tylko siłą woli doszliśmy do Villa Borghese. Widok był i owszem owszem..... zeszliśmy na Piazza dell Popolo, gdzie w jednym z kościołów wiszą sobie dwa dzieła Caravaggio: Ukrzyżowanie św. Piotra i Nawrócenie św. Pawła. W kościele kończyła się wieczorna msza święta. Zaczekaliśmy chwilę i przemiły kościelny zdjął na naszą prośbę wszystkie barierki i mogliśmy zupełnie z bliska podziwiać dzieła mistrza światłocienia. I znowu było "łał ". A teraz to już naprawdę metro, dworzec i pociąg do Florencji. Podróż jak minęła? Nie wiemy, wszyscy spali.... wrócimy do Rzymu? Łał! Tak! Tak! Tak!
W poniedziałek - chociaż z trudem wstaliśmy z łóżek – i pojechaliśmy do Pizy. W Pizie dzień rozpoczęliśmy od laboratorium zajmującego się konserwacją fresków w Campo Santo. Mogliśmy porównać metody stosowane w pierwszej chwili po wejściu konserwatorów do zrujnowanego po bombardowaniu Campo z tymi stosowanymi obecnie. Konserwatorzy opowiadali o swej pracy jasno i prosto, jakoś tak bezproblemowo. Świadczy to niewątpliwie o ich mistrzostwie, bo tylko człowiek, który rzeczywiście świetnie się na czymś zna będzie opowiadał tak jakby to była zwykła sprawa. Z laboratorium, razem z jednym z konserwatorów przeszliśmy do Campo Santo, aby zobaczyć jak w naturze prezentują się freski. Między innymi oglądaliśmy malowidła, które w zeszłym roku były jeszcze w pracowni, a teraz wróciły na swoje miejsce. Przy okazji zwiedziliśmy całe Campo Santo - cmentarz działający od starożytności do dziś. Na trawniku między baptysterium a katedrą wtopiliśmy się w tłum młodzieży, która świętowała 100 dni do matury. Staliśmy się uczestnikami fiesty, bo włoskie dziewczyny przybiegały do nas, żeby zapewnić sobie maturalne szczęście przez rozdawanie klapsów naszym chłopakom. Gdyby miało im się na egzaminach nie powieść, my na szczęście będziemy już daleko..... Rozłożyliśmy się na trawie z kanapkami - było przyjemnie posiedzieć chwilę na słoneczku...... po lunchu poszliśmy z Panią Żanetą do muzeum wraków. Rok temu widzieliśmy jak tworzy się wystawa, teraz mieliśmy pokaz "przedpremierowy", bo otwarcie muzeum nastąpi już za dwa tygodnie. Muzeum Wraków robi wrażenie, ekspozycja jest zaaranżowana w bardzo ciekawy sposób, ale obiecaliśmy przed otwarciem nie publikować szczegółów, więc - sza.... Spędziliśmy tam całe popołudnie. Domenico i P. Żaneta opowiadali sporo o problemach konserwatorskich związanych z zabezpieczeniem drewnianych wraków i różnych przedmiotów, które się w nich znajdowały.
Następnego dnia po zajęciach przyszła kolej na zwiedzanie Pizy. Przeszliśmy do stacji San Rossore. To właśnie z powodu budowy tego obiektu odkryto cmentarzysko wraków. Wydobyto tylko kilka, reszta została w ziemi. Każde znalezisko łączy się z tym, że nie tylko trzeba je zadokumentować i wydostać na powierzchnię, ale również zakonserwować i przygotować ekspozycyjnie, a to są często koszty trudne do udźwignięcia. Bezpieczniej jest pozostawić obiekty w środowisku, w którym przebywały przez wieki. Tego dnia, bardziej niż wraki interesowała nas katedra, Baptysterium i muzeum. Zaczęliśmy od Baptysterium. Niewielka okrągła budowla z "łamaną" kopułą - górna, bardziej stroma partia to pozostałość po pierwszym przesklepieniu, natomiast dolna, półkulista - to przebudowa renesansowa. Wnętrze urzeka mozaikami, niezwykłej urody amboną, witrażami i akustyką. Nawet dało się usłyszeć sówkę. Z Baptysterium pomaszerowaliśmy do muzeum, obejrzeć rekonstrukcję fresków, ale przede wszystkim w celu prześledzenia na filmie kolejnych etapów "prostowania" Krzywej Wieży. To niesamowite przedsięwzięcie techniczne możliwe było dzięki zastosowaniu nowoczesnych materiałów i urządzeń. I na koniec weszliśmy do katedry....... piękne bizantyńsko- romańsko- gotycko- renesansowo- barokowo- nowoczesne wnętrze urzekło wszystkich, nawet najbardziej odpornych na wdzięki Italii.... dobór kolorystyczny marmurów, połączenie mozaiki w absydzie ołtarza głównego z nowoczesną ambonką i stołem ołtarzowym, tuż obok gotycka ambona na filarach wspartych na grzbietach lwów.... A nad głowami bogactwo renesansowych kasetonów.... brak kaplic , ale na ścianach zawieszone obrazy pełniące często funkcję ołtarzy bocznych, a w transepcie - konfesjonał - mocno niewygodny dla spowiadającego się grzesznika. Nakryliśmy też Włochów na maleńkim lenistwie - od kilku lat filar pierwszy po lewej stronie od głównego wejścia ma odbity tynk i widać jego ceglane wnętrze. Ubytek niewielki, ale ciągle nienaprawiony..... zobaczymy następnym razem..... po katedrze była jeszcze chwila dla fotoreporterów - musieliśmy przecież podtrzymać wieżę...... Była już pora najwyższa wyruszyć na uniwersytet, ale Święte Pole Pizy jeszcze nas na chwilę zatrzymało. Otóż pod katedrą na trawniku pojawili się przebierańcy w historycznych strojach z kuszami, instrumentami muzycznymi i flagami, które toskańskim zwyczajem zaczęli przerzucać pomiędzy sobą dając piękne widowisko. A propos trawnika - jest to miejsce UŻYWANE. Wolno po nim chodzić, biegać, grać w piłkę, siedzieć...... może jest jakiś pomysł i na polskie trawniki..... Na uniwersytecie czekała już na nas Pani Żaneta z językiem włoskim i podsumowaniem ćwiczeń w laboratorium. W czasie zajęć, po przygotowaniu dotyczącym rozpoznawania cech makro kawałków drewna, zajmowaliśmy się przygotowaniem próbek do badania, określaniem ich parametrów, właściwości, reakcjami różnych gatunków drewna na zmianę warunków zewnętrznych. Kolejny dzień należał do Florencji. Po śniadaniu ruszyliśmy do Santa Croce. Kościół franciszkański z klasztorem, nekropolia znanych osobistości: Marconi, Michał Anioł, Macchiawelli,.... Jest też symboliczny nagrobek Dante Alighieri, który wygnany przez florentyńczyków zmarł i został pochowany w Rawennie. Przyczyną wygnania było fałszywe oskarżenie "życzliwego", na podstawie którego zapadł wyrok skazujący Dantego na grzywnę i dwa lata wygnania. Poeta nie zapłacił grzywny, więc miasto zamieniło mu karę na dożywotnie wygnanie, które trwało 19 lat. Nawet kiedy rada anulowała karę, Alighieri do miasta nie wrócił. Piękne gotyckie wnętrze kościoła z freskami Giotta, elementy franciszkańskie, sporo akcentów polskich głównie z XIX wieku - żywy dowód na to, że wielu Polaków w czasie zaborów nie mogąc mieszkać w Ojczyźnie wybrało Włochy na miejsce do życia. Będąc we Florencji Santa Croce nie można ominąć. Przyjemnym miejscem na krótki odpoczynek jest wirydarz wewnątrz murów klasztornych. Chociaż kościół położony jest w centrum miasta, nie dochodzą tu żadne hałasy, panuje kojąca cisza. Krużganki dają cień i lekki chłód w upalne dni, a krzaki róż roztaczają bajeczne zapachy. Szkoda, że jeszcze kwiaty nie rozkwitły, bo na każdym z klombów rosną róże w innym kolorze - widzieliśmy rok temu. Po południu był też czas na szkicowanie detali, które Florencja serwuje w olbrzymich ilościach. Nie sposób być we Florencji i nie zwiedzić kompleksu Duomo. Zaczęliśmy od wejścia na Kopułę. Najpierw pokonaliśmy wysokość samego kościoła i wyszliśmy na ganek wewnętrzny przechodząc kilka metrów wzdłuż ściany wypełnionej postaciami fresku Vasariego. Tłum barwnych postaci przedstawia sceny ze Starego i Nowego Testamentu na wyciągnięcie ręki. Na malowidle widoczne są spękania, w niektórych miejscach dość znaczne, konieczna więc będzie gruntowna konserwacja, może.... po krótkiej przerwie znowu weszliśmy na strome schody przytulone do kopuły, pomiędzy jej zewnętrzną i wewnętrzną powierzchnia. Byliśmy rano, więc na szczęście nie było jeszcze wielu zwiedzających i łatwiej było się poruszać. Kiedy wydawało się nam, że dalej nie damy rady, nad głowami pojawił się mały prostokącik nieba i wyszliśmy na galeryjkę. To najwyższy punkt we Florencji, miasto leżało u naszych stóp. Rozpoznawaliśmy po kolei Santa Croce, Bargello, Kościół św. Filipa de Neri, S. Miniato, Palazzo Vecchio, S. Maria Novella, Kościół S. Lorenzo z Kaplicą Medyceuszy, Baptysterium, Campanillę, S. Annunziata, synagogę.... naszą ulicę. Po zrobieniu serii zdjęć trzeba było zejść na ziemię - dosłownie i w przenośni.... droga powrotna jakoś zajęła mniej czasu. Po drodze zrobiliśmy krótki postój przy ekspozycji warsztatu murarza z czasów budowy katedry. No dużo tych narzędzi nie było.... a jednak katedrę zbudowano i stoi do dziś. Byłoby to nie lada wyzwanie dla współczesnych techników budownictwa, aby posługując się dawnymi narzędziami i metodami wznieść taki gmach..... Po kopule przyszedł czas na wnętrze katedry kontrastowo skromne w porównaniu z kopułą, klasyczne w swych szarościach. Zeszliśmy do ekspozycji znajdującej się pod posadzką, a pokazującej pierwszy kościół św. Reparaty, który stał w tym miejscu zanim wzniesiono Duomo. Rekonstrukcja fundamentów, grobowców, mozaikowych posadzek udowodniła kunszt mistrzów wczesnego średniowiecza. Wyszliśmy na zewnątrz, aby wygrzać się troszeczkę w promieniach słońca i zanurzyliśmy się we wnętrzu baptysterium. Mogliśmy porównać je z Baptysterium w Pizie - tamto skromne, zdobione witrażykami i mozaikowymi posadzkami z piękną kazalnicą. Florenckie baptysterium wypełnione mozaikami ze scenami z Biblii we wnętrzu kopuły i na ścianach. Jak prawdziwa biblia pauperum prowadziły nas od Adama i Ewy w raju, przez epizody z życia proroków aż do zmartwychwstania Chrystusa. Trudno to wszystko ogarnąć jednym spojrzeniem, jednym pobytem... Popołudnie zaczęliśmy od Muzeum Duomo, gdzie zgromadzono detale architektoniczne, rzeźby, obrazy, sprzęty liturgiczne i szaty. Szczególnie ekspresyjna była postać Marii Magdaleny dłuta Donatella. W pierwszej chwili wydawać by się mogło, że to Jan Chrzciciel stoi przed nami, dopiero po chwili oczy dostrzegały szczegóły wskazujące na inną postać. Pozostała nam jeszcze Campanilla Giotta. Widok też był piękny, ale.... my mieliśmy już za sobą widok z kopuły..... jakoś tak zrobiła się siedemnasta nie wiedzieć kiedy.... jeszcze tylko spacer na most złotników, żeby trochę poruszać się po płaskiej powierzchni i mamy czas dla siebie we Florencji.
Ostatni dzień grupka pasjonatów rozpoczęła od wizyty w Kaplicy Medyceuszy. Nowa Zakrystia została w swoich szarościach ozdobiona rzeźbami Michała Anioła. Wrażenie trudno opisać, bo i na miejscu porozumiewaliśmy się tylko oczami. Michelangelo jest gigantem sztuki i naprawdę nie ma sobie równych w żadnej epoce. Wychodząc z kaplicy zobaczyliśmy z boku jakieś takie zwykła drzwi. Były otwarte - a , zajrzymy. I tu znowu szok, bo znaleźliśmy się w okrągłym kościele o ścianach od góry do dołu wyłożonych barwnymi marmurami z marmurowa mozaiką na posadzce, freskami na kopule.... kontrast był wprost szokujący! Ale zachwyciły nas i te barwy i klasyka Michała Anioła. To była prawdziwa uczta duchowa, po której spokojnie mogliśmy iść na śniadanie. Ponieważ w piątek trzeba było już zacząć żegnać Florencję wybraliśmy się na wycieczkę do S. Miniato. Przeszliśmy na drugą stronę Arno i dość stromym podejściem wdrapaliśmy się najpierw na taras Dawida, a potem na szczyt wzgórza. Śmiem twierdzić, że roztacza się z niego najpiękniejsza panorama Firenze. Miasto wręcz wdzięczy się do widza, zaprasza do siebie, pokazuje wszystkie swoje uroki. Weszliśmy też do wczesnośredniowiecznego kościoła. Każdy kawałek drewnianej konstrukcji dachu, wewnętrzne strony dachówek były polichromowane. Cała posadzka ułożona z białych i czarnych kamyków, cudo.... Zeszliśmy ze wzgórza łagodnie opadającą drogą przez cichą spokojną dzielnicę willową do miasta na zasłużony posiłek. Było pięknie, ciepło i słonecznie. A po południu - pakowanie, ale ... jeszcze kilku osobom udało się wejść - trochę nielegalni do Palazzo Vecchio, a zupełnie legalnie do Kościoła S. Annunziata. Ten ostatni zaskoczył nas wystrojem wnętrza, pięknym barokiem. Szukaliśmy rzeźby św. Rocha dłuta Wita Swosza - znajdziemy innym razem. A potem kolacja z serdecznym pożegnaniem, podziękowaniem i zaproszeniem i do Gdańska i do Florencji.
Arrivederci Firenze!
TERMINY REKRUTACJI REGULAMIN PROJEKTU
Przyjmowanie prezentacji | 03-10-2018 r. |
Test z języka angielskiego
Test wiedzy o Włoszech |
04-10-2018 r. godz. 15:00 |
Ogłoszenie listy osób zakwalifikowanych oraz listy rezerwowej | 08-10-2018 r. |
Spotkanie organizacyjne z rodzicami i uczniami zakwalifikowanymi do udziału w projekcie; potwierdzenie udziału w projekcie | 15-10-2018 r. godz. 17:00 |
Prezentacja powinna zawierać minimum 20 slajdów z treścią i zostać przesłana na adres e-mail szkoły: szkola@psbgdansk.pl
ROK SZKOLNY 2017/2018
W dniach 8.04.2018 r. 21.04.2018 r. uczniowie Technikum nr 5 kształcący się w zawodzie technik renowacji elementów architektury oraz technik technologii drewna odbyli staż w Pizie we Włoszech.
W piątek po południu grupa uczniów i nauczyciele wyjeżdżający już wkrótce do Pizy spotkali się z Paniami Anią i Beatą w Coolturce, aby wejść w klimaty włoskie. Atrakcji było co niemiara. Rozpoczęliśmy oczywiście od jedzenia: makaron, bazylia, pomidory, ser, cukinia, pasztet z wątróbek…. pychotka…. i te zapachy: świeże, aromatyczne zioła…. po takim wstępie z ochotą usiedliśmy do nauki włoskiego. Słówka same wchodziły do głowy, skupieni, nie zauważaliśmy upływającego czasu, a tu przyszła pora na kolejną przekąskę: arancini – ryżowe kule nadziewane serem, szynką, czym kto chciał… smażone w głębokim oleju, tym razem jedzonko z produktów przygotowanych przez Panią Beatę Pogorzelską musieliśmy wykonać sami, ale co to była za zabawa! Pani Ania Krasucka z trudem namówiła nas do powrotu do słówek, ale – udało się. Po następnej porcji włoskiego – słodka nagroda – tiramisu z plasterkami świeżych truskawek… potem to już trzeba było iść do domu…. sobota zapowiadała się równie ciekawie. Rozpoczęliśmy od filmu „Pod słońcem Toskanii”. Był wątek włoski, polski, renowatorski, wszystko co możemy znaleźć już za trzy tygodnie… potem powtórka z włoskiego i lekcja szkicowania – trzeba się było zmierzyć z włoską sztuką…. Nie możemy się już doczekać…
TERMINY REKRUTACJIREGULAMIN PROJEKTU
Przyjmowanie prezentacji | 23-10-2017 |
Test z języka angielskiego
Test wiedzy o Włoszech Uargumentowanie motywacji |
25-10-2017 |
Ogłoszenie listy osób zakwalifikowanych oraz listy rezerwowej | 27-10-2017 |
Spotkanie organizacyjne z rodzicami i uczniami zakwalifikowanymi do udziału w projekcie; potwierdzenie udziału w projekcie | 07-11-2017 |
TEMATY PREZENTACJI
Prezentacja powinna zawierać minimum 20 slajdów z treścią i zostać przesłana na adres e-mail szkoły: szkola@psbgdansk.pl
KOLEJNE ZWYCIĘSTWO! Informujemy, że projekt „Renowacja – przywracanie życia zabytkom” otrzymał od komisji Agencji Narodowej Erasmus+ wymaganą ilość punktów. Uczniowie kształcacy się w zawodzie technik renowacji elementów architektury i technik technologii drewna pojadą do Włoch na staże zawodowe. Partnerem projektu jest University of Pisa. GRATULUJEMY!